Wsiąść do pociągu byle jakiego
10.07.2017 Joanna Winiecka-Nowak
Już za parę dni, za dni parę, weźmiesz plecak swój i gitarę. I trzy torby ubrań, i pakę pieluch, i komplet foremek, i książkę do poczytania przed zaśnięciem, i wózek, i ulubionego pluszaczka, no może dwa, i dmuchany pontonik, i piłkę, i książeczki zdrowia, i poręczną apteczkę z podstawowymi lekami, i wiele, wiele innych rzeczy. I – jeśli tylko rodzina zmieści się w aucie – wszyscy wyruszą na dobrze zasłużony odpoczynek. Tylko jak to zrobić, by drugiego dnia nie zacząć tęsknić za pociągiem byle jakim, byle w inną stronę?
Jedną z najważniejszych kwestii jest zaplanowanie miejsca wypoczynku. Mimo, iż samochód mamy wypełniony berbeciami, nie jesteśmy skazani na rokroczne przebywanie na tej samej plaży. Wręcz przeciwnie. O ile pozwolą nam na to finanse warto nastawić się na możliwie jak największą różnorodność. Camping nad morzem, agroturystyka nad jeziorem, schronisko w górach. Oczywiście po telefonicznym sprawdzeniu panujących w nich warunków socjalnych. Dzięki takiemu podejściu nasze dzieci nie będą musiały już wkuwać, że Sudety to góry, a najbardziej znany zamek krzyżacki jest w Malborku. A i my spełnimy wreszcie nasze marzenia z dzieciństwa (To tu ukryte było kipu z Pana Samochodzika?).
Drugim zagadnieniem jest dobrane towarzystwo. Rewelacyjnym pomysłem są wyjazdy z przyjaciółmi posiadającymi potomstwo w wieku zbliżonym do naszych pociech. Co jak co, ale zmienne nastroje dwulatka najłatwiej zniosą inne mamy i tatowie. Mogą też partycypować przy dyżurach nad grajdołkiem z maluchami, gdy starsza część rodzin zajmie się wypożyczonymi kajakami. A tak na marginesie - nie nalegałabym, by koniecznie jechali z nami nasi starzy, bezdzietni znajomi. Po kilku akcjach (pobudka o piątej rano, konieczność trzeciego z rzędu cumowania na siusiu, zmiana pieluchy w restauracji) mogą stracić ochotę na kontynuowanie znajomości.
Na ostatku warto sobie również ułatwić pakowanie. U nas świetnie się sprawdza „Wiecznie działająca lista wyjazdowa”. W pliku komputerowym - trudniej go zgubić niż zwykłą kartkę - mamy wypisane wszystkie możliwe przydasie podróżne. W kolejnych kolumnach pojawiają się pozycje posegregowane według funkcji – ubrania, rzeczy kuchenne, zabawki, frakcja apteczna itd. Przed samym wyjazdem wystarczy tylko wydrukować kartę i powykreślać z niej pozycje zbędne (dmuchanego pontonu nie zabieramy w góry, karimaty do pensjonatu). Z tak przygotowaną listą krążymy po domu i dokonujemy aktu metodycznego pakowania. Grozi nam już tylko zapomnienie całej torby. (No jak to, ja miałem ją zabrać?), więc z czystym sumieniem możemy pomknąć sobie w nieznane. I obyśmy go tylko za mocno nie zdemolowali…