Na pewno, ale od jutra

10.07.2017   Joanna Winiecka-Nowak

Na pewno, ale od jutra

Pierwszy stycznia nastraja optymistycznie. Wszystko jest nowe i świeże (no może poza stertą do wyprania w łazience), wszystko może się zmienić na lepsze (oczywiście również poza stertą). Ta nadzieja sprawia, że znajdujemy w sobie siły i dobre chęci. Czynimy postanowienia noworoczne. Masowo rzucamy palenie, zaczynamy się zdrowo odżywiać i dużo ruszać (albo odwrotnie). A może by tak wykorzystać ten trend i wprowadzić drobne zmiany w funkcjonowaniu naszego stadła?

Na początku zróbmy mały rachunek sumienia. Co ja – jako mama, względnie tata – jestem w stanie ulepszyć. Często wojny domowe zaczynają się od głupich i drobnych spraw. Łatwych do naprawienia u zarania i nienaprawialnych na ciężkim końcu. Może, jeśli nastawimy budzik piętnaście minut wcześniej, uda nam się uniknąć gorszących awantur przy ubieraniu. Albo wreszcie zmodernizujemy szafki w pokoju dziecięcym, tak, aby każdy potomek miał choć jedną szufladę na swoje skarby (zgadnijcie, czemu to zapobiegnie).
Kiedy już opracowaliśmy strategię dla siebie zabierzmy się za działania większego kalibru.  Pomóżmy dzieciom wybrać przedmiot pracy nad sobą. Dużo łatwiej jest pilnować jednej konkretnej rzeczy, niż dbać ogólnie o całokształt. Atutem takiego postanowienia jest również możliwość wyboru największej bolączki (oczywiście naszej, bo dziecku prawdopodobnie zbytnio ona nie przeszkadza). Mamy zawsze bałagan na korytarzu? Proszę bardzo  – „Po powrocie do domu odwieszam kurtkę na haczyk, a buty wkładamy do szafki”. Zapominamy o ćwiczeniach od ortopedy? „Codziennie po obudzeniu i przed wieczorną kąpielą ćwiczę z mamą”. I tak można poradzić sobie prawie ze wszystkim.  Aha, przy postanowieniu: „Pracujemy nad siusianiem do nocnika” nie prowadzimy wstępnych rozmów z dzieckiem.      
Jest jeden problem. Tak jak w przypadku średniej populacyjnej, również i my łatwo możemy przyjąć dyspensę „Na pewno… Ale od jutra…”, która prosto prowadzi do konkluzji „No i nie wyszło”. Aby tego uniknąć zadbajmy o odpowiednią motywację.  My mamy cały system nagradzania. Każdego dnia dzieci dostają naklejkę przedstawiającą zadowoloną, obojętną lub smutną buzię. Pod koniec tygodnia przyglądamy się kartce z naklejkami i decydujemy, czy możemy zrealizować umówioną nagrodę (wspólne wyjście na lody, wieczór gier i zabaw, bajkę pełnometrażową itd.) Przetestowaliśmy to wielokrotnie i w różnych odmianach (można zbierać też koraliki, stempelki, kolorowanki itd.). Dzieci same się napraszają o kolejną mini nagrodę. Dyscyplinować muszą się raczej rodzice. I to codziennie, oczywiście.