Temat numeru

Szkoła w szpitalu

Szkoła w szpitalu

11 lutego to dzień, w którym cały świat w szczególny sposób zwraca oczy ku osobom chorym. Jest ich bardzo wielu wokół nas. Czasami od razu widać, że ktoś choruje. Innym razem trzeba się bardzo uważnie przyjrzeć. A bywa i tak, że nawet jeśli się uważnie przyglądamy, niczego nie widzimy. Nie widzi tego nawet lekarz ani najnowocześniejsze urządzenie. Wie o tym tylko Pan Bóg i ten człowiek.

O tym, po co jest dzień chorego i jak pomóc naszym chorym koleżankom i kolegom, rozmawiam z Joanną Linką, nauczycielką w Zespole Szkół nr 110 dla Dzieci Przewlekle Chorych przy Szpitalu Klinicznym w Poznaniu.
 
Wśród chorych jest wielu naszych rówieśników, koleżanek i kolegów. Nie wszyscy z nich mają kule lub poruszają się na wózku inwalidzkim. W jaki więc sposób możemy rozpoznać, że chorują?
Zazwyczaj idziemy do szpitala, kiedy bardzo źle się czujemy lub kiedy wydarzy się wypadek i potrzebujemy specjalistycznej pomocy. Oczywiście na początku stan naszego zdrowia ocenia lekarz rodzinny i on w razie potrzeby kieruje nas do szpitala. Nikt nie trafia tu z błahego powodu.
 
Pracuje Pani w miejscu, gdzie przebywają tylko chore dzieci. Wszystkie się leczą, ale i chodzą do szkoły – to znaczy szkoła przychodzi do nich. Jak to na co dzień wygląda?
Rzeczywiście, szkoła przychodzi do dzieci. W moim szpitalu, ale też i w innych dziecięcych szpitalach,  pracuje wielu nauczycieli na różnych poziomach. Są panie przedszkolanki, nauczyciel polskiego, matematyki, historii czy fizyki. Są też wychowawcy zajęć pozalekcyjnych, którzy pomagają spędzać czas wolny, proponując różnego rodzaju gry i zabawy. Pewnie trudno wam będzie w to uwierzyć, ale w mojej szkole pracuje ponad 50 nauczycieli!
 
W tej szkole nie ma dzwonków ani przerw. Zatem skąd wiadomo, kiedy lekcja się zacznie lub skończy, no i jak wyglądają klasy?
Jak pani Joasia odpowiedziała na to i inne pytania? Zajrzyjcie na strony 4-7 lutowego numeru.