Temat numeru
Boży DIAMENT w ubogim habicie
Jest rok 1936 – do furty poznańskiego klasztoru Sióstr Serafitek na poznańskich Ratajach puka młoda dziewczyna, o drobnej budowie ciała, niezwykle skromna, małomówna i z pięknym blond warkoczem.
Jedyne zdanie, jakie wypowiedziała tamtego niezwykłego dnia brzmiało: Bardzo kocham Pana Jezusa i proszę o przyjęcie mnie do zgromadzenia.
Mowa oczywiście o błogosławionej siostrze Sancji, czyli inaczej Janinie Szymkowiak. Wyobraźcie sobie, że ta niepozorna siostra Serafitka dziś stawiana jest wszystkim za wzór.
Dlaczego? Co takiego zrobiła?
Zatem od początku...
Urodziła się w 1910 r. w Możdżanowie.
Od najmłodszych lat postrzegano ją jako żywą, radosną dziewczynkę i bardzo wrażliwą na
piękno przyrody.
Już jako dziecko lubiła ciszę i samotność.
Jej szkolne koleżanki wspominają, że Janka, bo tak potocznie na nią mówiono, zawsze
pociągała je swoim przykładem. Jedna z nich powiedziała, że Janka pokazywała im życie
od najpiękniejszej strony. To ciekawe, prawda? Często przecież się zdarza, że na wiele
wydarzeń patrzymy od tej ciemniejszej strony. A ona robiła to inaczej.
Nie robiła tego w nadzwyczajny sposób, ale najprościej, jak się dało.
Zawsze pierwsza!
Wyobraźcie sobie, że Janina zawsze była pierwsza. Ale uwaga! Nie pierwsza do pochwał i nagród, ale pierwsza do modlitwy i niesienia innym pomocy. Zwykle była skupiona i rozmodlona. Nigdy nikogo nie krytykowała i nie mówiła o nikim źle. Miała też nadzwyczajny dar wspierania innych w trudnych chwilach.
W takim klimacie upłynął czas szkoły elementarnej, czyli inaczej podstawowej, później było gimnazjum i liceum. W końcu rozpoczęła studia na Uniwersytecie Poznańskim, na wydziale romanistyki. Jednak przez cały ten czas kiełkowało w niej ziarenko powołania zakonnego, czyli ogromne pragnienie poświęcenia swojego życia Panu Bogu. Czasami pragnienia spełniają się szybko. W innych sytuacjach trzeba trochę poczekać. I tak było w przypadku naszej Janki. Jeszcze kilka lat musiała poczekać, aż spełni się to jej wielkie pragnienie...
Co się zdarzyło później?
Jeśli chcecie się tego dowiedzieć, koniecznie zajrzyjcie do wakacyjnego numeru "Małego Przewodnika". Na stronach 4-7 zamieszczona jest ta historia. W przepiękny sposób opowiada o niej siostra Sebastiana Wróblewska, o której śmiało możemy powiedzieć, że jest duchową siostrą naszej błogosławionej siostry Sancji. Zresztą sami się o tym przekonajcie.