Temat numeru
O Julii, która została świętą Matką Urszulą
Myślę, że poznając historię Julii Ledóchowskiej, którą dziś wszyscy znają jako świętą Urszulę, moglibyśmy pomyśleć, że była podróżnikiem, bo zwiedziła niemal całą Europę i znała aż jedenaście języków, a właściwie dwanaście.
Tylko Europa – może ktoś powiedzieć, to nie aż tak wiele jak na podróżnika. Jednak weźmy pod uwagę, że w czasach, w których żyła Julia, późniejsza siostra Urszula, to wcale nie było tak mało. Większość podróży odbywała się nie samolotami lecz koleją, która nie poruszała się aż tak szybko jak obecne pociągi. Dlatego samo przemieszczanie się z miejsca na miejsce było nie tylko uciążliwe, ale też rozległe w czasie.
Ale od początku…
Julia Ledóchowska urodziła się niedaleko Wiednia, w Austrii. Było to w 17 kwietnia 1865 roku. Wtedy pewnie nawet nie przyszło jej do głowy, że za kilka lat opuści ten kraj i razem z rodzicami i rodzeństwem zamieszka w Lipicy Murowanej w Polsce. Stało tak, gdy Julia ukończyła szkołę. Na szczęście bardzo dobrze znała nie tylko język niemiecki, którym posługiwała się w Austrii, ale również język polski. Dlatego bez problemu w Lipnicy poczuła się jak u siebie w domu. Może pomógł jej w tym niezwykły temperament, który otwierał jej oczy na to, na co inni niekoniecznie zwracali uwagę. Przede wszystkim dostrzegała piękno świata, ale i spotykanych ludzi. W związku z tym prawie przez cały czas się uśmiechała. Niektórzy myśleli, że jest zwykłym lekkoduchem. Tak mówi się o osobie, która lekko do wszystkiego pochodzi. Ale z Julią było wręcz przeciwnie, doskonale widziała problemy, z jakimi borykają się dzieci i dorośli. Martwiła się nimi, ale wiedziała, że dobry Bóg nad wszystkim czuwa i na pewno nie zostawi ich bez pomocy.
Plany Pana Boga
Julia, nie mając pojęcia o tym, że Pan Bóg właśnie ją wybrał na swoją pomocnicę, przynaglana przez rodziców przez cały czas pilnie uczyła się nie tylko matematyki i przyrody, ale i muzyki, malarstwa, jazdy konnej i wciąż nowych języków. Może ktoś z was zapyta, po co to wszystko? Czy nie lepiej skoncentrować się na tym, co nas najbardziej interesuje? Ale wiecie, jak to bywa z Panem Bogiem, wszystko przewidział i wiedział, że każda z tych umiejętności kiedyś się Julii bardzo przyda. I to, że jest odważna i z łatwością odnajduje się w nowych miejscach, a nawet krajach, i że doskonale porozumiewa się w różnych językach. Ale do perfekcji opanowała jeden z najtrudniejszych, za to najpiękniejszych języków – język miłości.
Zamiast hrabiowskich sukien – zakonny habit
Kiedy skończyła 21 lat, postanowiła zostać siostrą zakonną. Choć mogła być wielką hrabiną, bo pochodziła z rodziny hrabiowskiej, wybrała zwyczajne życie. Tak myślała, bo ostatecznie się okazało, że zwyczajne to ono na pewno nie było. Zaczęło się od wielkich zmian...
Od jakich?
Przeczytajcie w majowym numerze "Małego Przewodnika Katolickiego".