Imię Krzysztof pochodzi z języka greckiego Christoforos i oznacza niosący Chrystusa. Tak też było w przypadku naszego bohatera. Ale jak to zwykle bywa, początki są zupełnie inne niż koniec…
Kiedy się urodził, nazywano go Reprobus, a nie Krzysztof. I wtedy absolutnie jeszcze nie był świętym. Stał się nim dopiero pod koniec życia. To nas nie dziwi, bo wiemy doskonale, że świętymi się nie rodzimy, tylko z dnia na dzień dzięki łasce Bożej, sakramentom i naszym wysiłkom, zmieniamy się w nich.
O św. Krzysztofie tak naprawdę wiemy niewiele. Owszem, zachowały się liczne legendy i historie na jego temat, ale zapisków historycznych jest bardzo mało. Dokładnie nie wiadomo, kiedy się urodził. Wiemy jednak, że było to w rzymskiej prowincji Licji, leżącej na terenie dzisiejszej Turcji. I wiemy też, że zmarł około 250 r. – czyli naprawdę dawno temu.
Chyba jako mały chłopiec musiał mieć bardzo ciężko. Przede wszystkim z powodu imienia, które tłumaczono jako odrażający, czyli po prostu brzydki. Tak podają legendy. I jak na razie nikt im nie zaprzeczył, więc pewnie jest w tych opowieściach sporo prawdy.
Zwykle jest nam bardzo miło, kiedy słyszymy, że jesteśmy ładni, zdolni, mądrzy itd. Wyobraźcie sobie, jak przykro musiało być Krzysztofowi, który wciąż słyszał, że jest odrażający. Przypuszczalnie mówiono tak z powodu wyglądu jego głowy, która była niekształtna. Niektórzy uważali, że „przypominała psa”. Dziś zapewne lekarze poradziliby sobie z tym problemem. Jednak w czasach, w których żył nasz bohater, było to niemożliwie. Dlatego z głową Reprobusa nie udało się nic zrobić. Na szczęście Reprobus, czyli późniejszy św. Krzysztof, znalazł wyjście z tej sytuacji.
Jakie?
Koniecznie przeczytajcie w wakacyjnym numerze "Małego Przewodnika Katolickiego"