To niezwykły święty. Związany jest z Ternią, miejscowością położoną we Włoszech, gdzie przez wiele lat był biskupem. Ludzie, którymi się opiekował, uważali, że mają najlepszego w świecie biskupa. I mieli rację. Ale niestety cesarz Klaudiusz II, który wówczas rządził w Rzymie, miał w tej sprawie inne zdanie, dlatego skazał św. Walentego na śmierć męczeńską. Zanim się jednak to stało, biskup Walenty zdążył zrobić dużo dobrego. Ochrzcił wielu pogan, przypomniał wierzącym naukę Pana Jezusa i błogosławił wielu młodym zakochanym parom, łącząc je w związki małżeńskie. Cesarz Klaudiusz naprawdę był z tego bardzo niezadowolony, dlatego pomyślał, że im szybciej skaże biskupa Walentego na śmierć, tym lepiej, bo skończą się wszystkie problemy. Gdyby wiedział, jak bardzo się myli, to biskup Walenty żyłby jeszcze bardzo, bardzo długo.
Ciekawe jaką cesarz miałby minę, gdyby się dowiedział, że wiele lat później, w rocznicę śmieci biskupa Walentego, a dokładnie 14 lutego, prawie na całym świecie ludzie będą go wspominać. A właściwie nie tylko wspominać, ale i wręczać sobie tak zwane walentynki, czyli małe przypominajki na znak, że pamiętają o tym, iż miłość jest najważniejszym przykazaniem Bożym. Wtedy jednak, czyli około roku 269, nie wiedział o tym ani biskup Walenty, a tym bardziej cesarz Klaudiusz II.
A było to tak…
No własnie, jak? I dlaczego św. Walenty został patronem zakochanych i chorych, szczególnie na epielepsję?
Przeczytajcie w lutowym temacie numeru. Strony 4-7.