Czytamy bo to kochamy

Marcowe cuda...

Marcowe cuda...

Był ciepły marzec i były żółte drzwi. Była zamyślona Gabrysia i był niebieski długopis. Był też zielony ze-szyt i było zadanie domowe: „Napisz, co to jest cud”. – Ale ja nie wiem, co to jest cud – jęknęła Gabi, klapnąwszy na schodach prowadzących do domu. – A jeśli nie wiem, co to jest cud, to nie odrobię zadania domowego. A jeśli nie odrobię zadania domowego, to… – nie dokończyła, bo właśnie obok niej przechodził pan w zielonym kapeluszu. – Bardzo pana przepraszam – zatrzymała go Gabi. – Muszę odrobić zadanie domowe, czyli napisać, co to jest cud. Pomoże mi pan? Bo sama sobie nie poradzę.

– Bardzo chętnie panience pomogę – powiedział pan w zielonym kapeluszu. – Cud to słowo lub wyraz. Jeśli jest słowem, to składa się z trzech głosek. Jeśli jest wyrazem, to z trzech liter. „C” jak cebula, „u” jak ulica i „d” jak drabina. Mam nadzieję, że pomogłem. A teraz wybacz, moja droga. Muszę już iść. Studenci czekają. – Po czym grzecznie się pożegnał i odszedł.
A Gabrysia zapisała w zeszycie to, co przed chwilą usłyszała. Miała jednak dziwne wrażenie, że to nie jest do końca odrobione zadanie domowe.
– Szybciej, Tereso, szybciej! – nagle usłyszała głos przebiegającej obok pani z burzą loków na głowie. Poganiała samą siebie.
Gabrysia pognała za nią i zawołała prosząco: – Muszę odrobić zadanie domowe, czyli napisać, co to jest cud. Pomoże mi pani, bo sama sobie nie poradzę?
– Cud to będzie, jeśli zdążę na autobus – wysapała pędząca pani i przyspieszyła.
A Gabi zwolniła. Wróciła na próg i zapisała to, co usłyszała. Ale nadal czuła, że jej zadanie domowe nie jest skończone.
– Mogę tu chwilę odpocząć? – spytała Kasia z kocią spinką we włosach.
– No pewnie – stwierdziła właścicielka nieskończonego zadania domowego i... 
resztę przeczytajcie w marcowym numerze "Małego Przewodnika".