Czytamy bo to kochamy

Letni wyjazd

Letni wyjazd

Wszystko zaczęło się już w środę rano, dzień przed wyjazdem. Julka i Kasia pokłóciły się na śmierć i życie o jedyną w domu walizkę. – Mamo! Ona mi wyrzuca moje zapakowane rzeczy! – krzyczała ile sił w płucach trzynastolatka. – Ja potrzebuję walizkę, bo jestem prawie najstarsza i mam masę ubrań. – Wcale nie! Tam było tylko kilka skarpet. A ja jestem prawie najmłodsza i muszę mieć najłatwiej! – nie dawała za wygraną Julka.

Kłótnia trwałaby długo, gdyby nie wkroczyła do niej mama, oświadczając, że walizka przeznaczona jest dla Piętaszka, który jest zupełnie najmłodszy, w związku z tym ma najwięcej ubrań i to on musi mieć najłatwiej. Na resztę czekają jak zwykle duże i wygodne torby podróżne. Obrażone dziewczyny rozeszły się do swoich szaf. Konflikt niby się rozwiązał, ale burzowa atmosfera pozostała, a nawet rozszerzyła na innych członków rodziny. Nikt nie chciał smarować masłem bułek na drogę ani przygotować butelek na wodę. Pojawił się też nowy spór o to, kto ma nosić bagaże, a kto pilnować otwartego, stojącego przy ulicy samochodu. Ale prawdziwa wojna rozgorzała o miejsca w aucie. Absolutnie nikt nie chciał siedzieć w ostatnim szeregu siedzeń. Koniec końców zgrzytająca zębami rodzina wystartowała z trzygodzinnym opóźnieniem. Zamiast zaplanowanego wcześniej zwiedzania zamku, w ramach przerwy zatrzymano się na jakimś leśnym parkingu, gdzie komary gryzły tak, jakby też miały jakąś rodzinną awanturę.
Do celu – campingu nad mazurskim jeziorem – rodzina Kowalików dotarła mocno spóźniona i umęczona do granic możliwości. Tata pobiegł załatwiać sprawy odbioru wynajętej żaglówki, mama z Piętaszkiem udali się do recepcji, by potwierdzić przybycie i opłacić pobyt. A cztery panny w wieku szkolnym, miały postawić namiot. Niby nie było to nic nowego, zwłaszcza dla Basi – przybocznej gromady Dzielnych Wiewiórek. Niestety, tym razem całe jej harcerskie doświadczenie zdało się na nic. Trzy młodsze siostry, każda obrażona na cały świat, przysiadły na trawie i nie zamierzały się ruszyć.
– Chyba żartujesz. Ja mam wyciągać namiot i szarpać się z nim? – zawarczała Kaśka. – Niech to robi Helenka. Siedziała sobie jak królewna w aucie, podczas gdy ja biegałam z siatkami! 
– No co!? Mama mi kazała – odcięła się Helenka. – Ty za to nic nie pomagałaś przy bułkach!
– Ja też nie rozkładam namiotu, bo jestem zmęczona i zgrzana – ogłosiła Julka, która nie mogła dopuścić do tego, by kłótnia ją ominęła. – Z tyłu auta jest bardzo duszno. Najpierw muszę się wykąpać w jeziorze, a dopiero potem mogę pomóc.

Co się zdarzyło dalej i czy letni wyjazd można uzanać za udany czy nie, przeczytajcie w wakacyjnym numerze "Małego Przewodnika".