Czytamy bo to kochamy
Robot Robert Wyjątkowy czyli marcowa współpraca
W marcu wszystko było marcowe. Pogoda była marcowa, niebo było marcowe, pola były marcowe, domy były marcowe, ogrody były marcowe, drzewa były marcowe, ulica Krzywa była marcowa, plac zabaw był marcowy, sklep był marcowy, apteka była marcowa, szkoła była marcowa, Gabrysia była marcowa, Kajtek był marcowy, pani Szczęśliwa była marcowa i marcowe było zadanie.
– Marcowy robot – zakomunikowała marcowo Lamelia.
– Marcowy robot? – spytali marcowo zaciekawieni Gabi i Kajtuś.
– Tak – potwierdziła krótko nauczycielka. – Chcę, abyście zrobili marcowego robota. Fioletowego i gadającego. Ma mieć dużą głowę, antenkę, prostokątny tułów, dwie nogi, dwie ręce i pępek, z którego po naciśnięciu wylatują mydlane bańki.
– Fantastyczny marcowy pomysł! – krzyknęła z radości dziewczynka, a chłopiec marcowo jej przytaknął.
I natychmiast byli gotowi do robocikowania.
– Mój będzie miał na imię Robert i będzie idealny – rozpromieniła się Gabrysia. – Głowa, brzuch, plecy, nogi, ręce i antenka będą fioletowe jak dojrzała śliwka. Głos skrzypiący. Ruchy powolne. A jego czerwony pępek wypluje minimum sto mydlanych baniek.
– A mój będzie miał na imię Wy-ją-tko-wy – przesylabizował wolniutko Kajtek i zadarł nos do góry tak wysoko, jak tylko potrafił. Potem dodał, że jego dzieło nawet pięty będzie miało fioletowe, a przez żółty pępek Wyjątkowego wyleci więcej niż sto baniek. Wyjątkowy będzie wyjątkowy – podsumował.
– Oooo! – marcowo zdziwiła się Lamelia. Ale nie z powodu marcowej pomysłowości dzieci, ale z marcowego zdziwienia, że powstaną dwa roboty, a nie jeden. – Myślałam, że zrobicie jednego. Wspólnego – dodała jeszcze. Ale dzieci albo tego nie usłyszały, albo nie chciały usłyszeć.
Co się zdarzyło dalej i jak się spisał Robot Robert Wyjątkowy? Wszystko to opisała dla was pani Joasia Krzyżanek. Przeczytajcie!