Lamelka opowiada o...

Lamelka opowiada o zdziwieniu

Lamelka opowiada o zdziwieniu

Czasami wydaje mi się, że nasza rodzina powinna się nazywać rodziną Zdziwionych. Bez przerwy coś nas zadziwia i dziwi.

Zdziwienia wypełniają nasze poranki, przedpołudnia, popołudnia, wieczory, a czasami nawet noce. My ich nie szukamy, one same nas znajdują. Podobno umiejętność zdziwienia odziedziczyliśmy po dziadkach Teofilu Gałązce i Arturze Wielkim oraz babciach Teodorze Gałązce i Iwonie Wielkiej. Mnie, Lamelkę, najbardziej dziwi to, że są na świecie ludzie, którzy nie potrafią się dziwić.
 ostatni czwartek maja śnił mi się wielki słoik truskawkowej konfitury. I dlatego, kiedy się obudziłam, myślałam tylko o truskawkowym śniadaniu. Susami dotarłam do kuchni. Ale ani śniadania, ani rodziców tam nie było.
– „Dziwne” – pomyślałam
i natychmiast rozpoczęłam poszukiwania. Odnalazłam ich dopiero na truskawkowej grządce. Byli zdziwieni od uszu po pięty. Mamie to zdziwienie odebrało na chwilę mowę, a tacie wymalowało ogromny uśmiech od ucha do ucha.
– Czy te truskawki są naprawdę czerwone? – spytałam i dołączyłam do truskawkowo zdziwionych.

Jeśli chcecie wiedzieć, co się zdarzyło dalej, koniecznie złóżcie zieoloną książeczkę, która jest dołączona do majowego "Małego Przewodnika" i wszystko stanie się jasne.