Gdy rodzice byli dziećmi
Dyskoteka
Nie pamiętam, ile miałem lat, gdy poszedłem na swoją pierwszą szkolną dyskotekę - pamiętam za to, że odbyła się w południe, bo nasza pani nie chciała zostawać po lekcjach w klasie.
- Przecież w południe jest jeszcze jasno - powiedział wyraźnie zawiedziony Żuczek, najmniejszy z moich kolegów. - Nawet zimą.
- Nie rozumiem, jaki to ma związek?… - Pani zmarszczyła brwi.
- Wszystko będzie widać.
- Co będzie widać?!
- No… - Żuczek spojrzał na nas bezradnie - że tańczymy…
- I jak tańczymy… - uzupełnił Bezu-bezu.
Spojrzałem na niego z podziwem. Niby Bezu-bezu nie słynął z mądrości, a przecież potrafił czasami trafić prosto w dziesiątkę. Bo tak, właśnie tak, o to przecież chodziło - będzie widać, że tańczymy! I że na pewno tańczymy fatalnie…
- Łatwiej się uczyć tańca, gdy jest jasno - zasapała pani - niż w ciemności!
Po czym ustaliła, że dyskoteka odbędzie się w najbliższy piątek o godzinie dwunastej.
Jak się skończyła dyskotekowa przygoda, i co miała z nią wspólnego karetka pogotowia? Sprawdźcie w lutowym numerze "Małego Przewodnika".