– Poczekajcie! – Ida dostrzegła Joszka po drugiej stronie ulicy. – Idzie. Tylko, zaraz… – Wskoczyła na ławkę, żeby lepiej widzieć. – Idzie z panią Jakubik obładowany jakimiś zakupami.
– Joszko i pani Jakubik? – Maksiu musiał to zobaczyć na własne oczy. W mgnieniu oka znalazł się obok Idy. – Przecież on twierdzi, że pani Jakubik zawsze się go czepia i że taka sąsiadka to utrapienie – komentował Maksiu.
– Widocznie zmienił zdanie – uznała Tosia. – Czekamy czy idziemy?
– Są już koło domu, więc poczekajmy – zaproponowała Ida.
Rzeczywiście, po kilku minutach Joszko przybiegł zdyszany.
– Widzę, że robisz dobre uczynki – rechotał Maksiu.
– A żebyś wiedział – odciął się Joszko, ocierając czoło.
– Joszko i pani Jakubik, kto by pomyślał – Maksiu nie dawał za wygraną.
– Każdy by pomyślał, gdyby zobaczył, jak pani Jakubik urwało się ucho od torby z zakupami i jak rozsypały się one prawie po całym chodniku. I chleb też upadł na ziemię. A pani Jakubik najpierw schyliła się po niego. Podniosła go i pocałowała. Innych rzeczy nie całowała, tylko chleb.
– Dlaczego? – zainteresował się Maksiu.
– Bo chleb trzeba szanować. Tak powiedziała pani Jakubik – wyjaśnił Joszko. – Ale jej oczy mówiły dużo więcej.
– Hm – zastanowiła się Tosia. – Zauważyliście, że ciągle ktoś mówi o tym, że zwykły chleb jest tak naprawdę niezwykły?
– Racja – zgodziła się reszta.
– Postaram się czegoś więcej dowiedzieć na ten temat – obiecała Ida. – Jutro wam o tym opowiem.
Czego dowiedziała się Ida i od kogo? Koniecznie to sprawdźcie. Cała opowieść znajduje sie w styczniowym numerze "Małego Przewodnika".