Żuczek był najmniejszym z moich kolegów, a jednocześnie najbardziej nieznośnym - tak przynajmniej uważali nauczyciele. Ja jednak uważałem, że Żuczek jest całkiem znośny. Po lekcjach chodził w kolorowej błyszczącej kurtce, trochę na niego za dużej, przez co z daleka przypominał leśnego chrabąszcza - takiego na cienkich nóżkach wystających spod chitynowego pancerzyka. Zawsze starał się stąpać na palcach, żeby wyglądać na odrobinę wyższego. I chyba najbardziej z całej naszej klasy czekał na nowy rok.
Co się zdarzyło dalej i "na czyje wyszło"? Koniecznie przeczytajcie w styczniowym numerze "Małego Przewodnika".