Nowiny znad podłogi

Ach to czytanie!

Ach to czytanie!

Wakacje dopiero co się zakończyły, ale pogoda była iście listopadowa. Z ciemnoszarych chmur cały dzień siąpił deszcz. Nic więc dziwnego, że krasnoludek Lutek postanowił uciąć sobie popołudniową drzemkę. Strzepnął swoją skarpetkową kołderkę i umościł się w łóżeczku wykonanym z puszki od herbaty. Nie zdążył jednak nawet zamknąć oczu, kiedy usłyszał rozpaczliwy płacz dobiegający znad sufitu.

– Aha. Emilka znowu ma zadane czytanie na głos. Chyba dziś nie pośpisz, bracie – powiedział pod nosem Helutek, drugi z krasnoludków mieszkających w przytulnej norce, tuż pod podłogą pokoju sióstr – Emilki i Lilki. Jemu hałas nie przeszkadzał. Właśnie był zajęty porządkowaniem nowych skarbów znalezionych pod szafą dziewczynek: kilku koralików i wyjątkowo pięknego ścinka papieru.

– Nie rozumiem, czemu oni tak dręczą te dzieci – burknął pod nosem Lutek. – Ja tam bym im nie kazał uczyć się czytania, skoro to tak boli.

– Ja nie wiem, czy boli, czy nie boli. My, krasnoludki, potrafimy czytać od urodzenia, tak samo jak chodzić i mówić. I brody od razu też mamy… – wypowiedź Helutka przerwało głośne skrzypnięcie otwierających się drzwi i towarzyszący mu odgłos kroków. Skrzaty nadstawiły uszu.

– Emila! Nie rycz tak głośno, bo czytać się nie da w pokoju obok. Mam pożyczoną nową książkę o tych dzieciakach detektywach. Jutro już muszę ją oddać! – uniósł głos Marek, starszy brat dziewczynek.

– Jak ty możesz tak czytać i czytać? To strasznie trudne i nudne – jęknęła Emilka. – Arek też tak uważa!

– Bo Arek też ma siedem lat i też dopiero się uczy. Kiedy będziecie starsze, to zrozumiecie, o czym mówię – odpowiedział nieco zarozumiałym tonem chłopiec.

Jako dziesięciolatek miał dokładnie sprecyzowane zdanie na temat młodszego rodzeństwa.

Kolejne skrzypnięcie drzwi oznaczało, że rozmowa stanie się jeszcze głośniejsza. Lutek z rozpaczą naciągnął kołdrę na głowę. Nic to jednak nie pomogło. Przez podłogowe deski i skarpetkę wypchaną chusteczkami do nosa dało się słyszeć głos dziewięcioletniej Lilki.

– Babcia znów szuka okularów. Nie wiecie, gdzie są? To bardzo ważna sprawa – miała nam upiec czekoladowe ciasteczka, ale nie może odczytać przepisu.

– Widzę, że to zadanie dla biura detektywistycznego Marka i Arka. Mały, idziemy! – padła komenda. Tupot czterech bosych stóp powoli oddalił się, oznajmiając, że para detektywów ruszyła do akcji.

– A widzisz! Jak człowiek czyta, to się fajnie bawi, a potem może jeszcze się pobawić w to, o czym przeczytał. A do tego czytanie przydaje się w gotowaniu. Dalej. Ucz się, ucz, to nie będę ci musiała odczytywać poleceń w tej twojej grze o kucykach.

– Kiedy ja nie uuumieeeem… – rozpłakała się znowu Emilka. – Pooomóż miii…

Zanim Lutek zdążył dokumentnie się załamać, płacz ustał.

– Popatrz – tu masz literkę S, a tu po niej Z. To razem czyta się SZ. Posłuchaj: SZA-FA.

– SZA-FA – powtórzył drugi głos, a potem mniej pewnie dodał: – SZA-FA JEST SZA-RA.

– Brawo! Brawo – zawołali jednocześnie Lilka oraz Lutek i Helutek. Ci ostatni oczywiście zdecydowanie ciszej, tak jak to robią krasnoludki. Zwłaszcza te ukrywające się pod podłogą pokoju.