– Tak mogłaby się zacząć bajka o tańczącej lub chodzącej maskaradzie, czyli o Ance przezwanej Przebieranką – zacząłem mówić do swojej młodszej siostry, a ona mi na to:
– No nie! Wy chłopacy całkiem się na tym nie znacie. Możecie chodzić w byle czym. A dziewczynka chce ładnie wyglądać. Szkoda, że sukienki i bluzki mamy są na mnie za duże, bo mogłabym się wciąż przebierać i wyglądać szałowo. Ale niedługo dorosnę i wtedy mnie nie poznasz! Będę jak urocze zjawisko, a ty oniemiejesz!
– To może zamienisz się w manekina z domu mody. Wciąż będą cię przebierać, a ty – cud modelka, lecz bez serca. Wieszak na ubrania i kreacje, bo co można kochać w manekinie? Śliczną buzię, pustą minę? – palnąłem jej w odpowiedzi. Lecz ona nadal swoje: – Bo ja właśnie chcę, by mnie kochali i podziwiali. Dlatego tak się stroję, przebieram i tańczę przed lustrem i na balu.
– Cóż, każde cielę ogląda się za wielbicielem – mruknąłem zgryźliwie. A ona nagle płaczliwie: – Dlaczego mnie dziś tak przezywasz? Maskarada, Manekin, Cielę… Tego już za wiele! Nie lubisz mnie?
– Lubię i dlatego chcę, by cię inni później nie przezywali sto razy gorzej jak pewną Ankę Przebierankę. Posłuchaj o niej, proszę.
Anka lubiła się wciąż przebierać. Uwielbiała maskarady i do szkoły też przychodziła codziennie inaczej ubrana. Czasem bardzo dziwacznie… Ciekawe, skąd brała na te stroje pomysły? Tego dnia przyszła w o wiele za krótkiej spódniczce i ćwierćbluzeczce, wymalowana szminką i tuszem, jak modelka…
...
I właśnie z tego powodu pojawiło się mnóstwo problemów.
Jeśli chcecie wiedzieć jakich, zerknijcie na strony 4-7 czerwcowego numeru "Małego Przewodnika".