Poradniczek dla małych i dużych

Czy złość można zamknąć w słoiku?

Czy złość można zamknąć w słoiku?

Złość ma to do siebie, że pojawia się ni stąd ni zowąd. Tak po prostu przychodzi psuje nam humor i nic sobie z tego nie robi. Nie możemy jej na to pozwolić. Co wy na to?

Marzec przybył do miasteczka ze śniegiem i wiatrem. Ale gdy zorientował się, że niczym nie różni się od lutego, natychmiast roztopił śnieg, uciszył wiatr i obsypał trawniki kro-kusami.
– Widziała pani te śliczne fioletowe i żółciutkie kwiatuszki – zapiszczała z zachwytu Gabrysia, kiedy powrócili z Kajtkiem z piekarni.
– Widziałam… – odpowiedziała Lamelia, a radość i zachwyt namalowały na jej twarzy uśmiech od ucha do ucha.
– Ja też je widziałem – mruknął pod nosem Kajtek. – Są obrzydliwe. Fioletowe jak siniaki i żółte jak... sam nie wiem co. Gdybym był marcem, zasypałbym je śniegiem. Całe.
– Chrupiące i jeszcze gorące – przerwała Gabi Kajtkowi i podała Lamelii bułki.
– I pięknie pachną – dodała pani Szczęśliwa.
– Raczej śmierdzą – warknął chłopiec. – I nie lubię naszej piekarni – tupnął ze złością i wyszczerzył zęby. Po chwili było jeszcze gorzej. Chłopiec zaczął wymachiwać rękami, podskakiwać, kręcić się w kółko. Był jak wulkan wypluwający ze swojego brzucha setki niemiłych słów.
– Kiedy złość zalewa mnie jak morska fala, liczę do dziesięciu – powiedziała Lamelia, kiedy wulkan na minutę zamilkł. – Albo głęboko oddycham i zaczynam myśleć o czymś przyjemnym. A jeśli i to nie pomaga, idę na długi spacer lub biegam nad rzeczką.
– A kiedy ja nie mogę poradzić sobie ze złością, to biegam w miejscu, piekę babeczki, szyję ubranka, robię coś na szydełku lub idę po słoik – wymieniła kolejno Gabrysia.
– Słoik? Genialne! – zawołał chłopiec i jakby odrobinę zmalała jego złość. – Rozbijanie słoików. Doskonały pomysł. A przestajesz się złościć, gdy rozbijesz jeden czy kilka? – pytająco spojrzał na przyjaciółkę.
Potem przeniósł wzrok na Lamelię i spytał, czy może wziąć z piwnicy kilka lub kilkanaście słoików.
– Wystarczy jeden – zatrzymała chłopca Gabrysia. – Bo ja go nie rozbijam, tylko zamykam w nim moją złość. Najpierw wrzucam ją do środka, a potem mocno przykręcam nakrętkę.
– Zaraz wrócę – rzucił tylko chłopiec i pognał do piwnicy. Wrócił z niej po kilku minutach ze słoikiem. Uśmiechnięty od ucha do ucha i dziwnie spokojny.
– Przyniosłem konfiturę do tych smacznych bułek, a na słoiku ze złością napisałem ZŁOŚĆ, by nikt przez przypadek go nie otworzył zamiast wiśniowego kompotu  – poinformował i podał Lamelii malinową konfiturę.

A Ty jak radzisz sobie ze złością?