Anioł Stróż

Co za licho?

Co za licho?

Od jakiegoś czasu coś łazi babci po sercu i po głowie. Ale nie jest to jakiś owad, chrząszcz czy wij. Trudno to nazwać, bo wraca jak bumerang, jęczy w kółko jak katarynka i nie da się odczepić jak rzep od psiego ogona. I nagle babcia mówi do siebie: – Co to za licho?

Właśnie, bo kiedy babcia była mała, to jej dziadek straszył ją Leśnym Lichem, które było jak pokraczne straszydło wyłażące z dziupli ze wstrętną miną. Coś takiego jak natrętna baśniowa zmora. Coś jak „wredota-niecnota”, jak zły los, jak nieszczęście, złośliwość i pech. Bo kiedy babcia patrzy na swojego wnuka Tytusa, to wraca wciąż to dziwne pytanie: Co za licho?
Dlaczego? Bo kiedy Tytus wraca ze szkoły, babcia żegna się z lękiem i ciężko wzdycha. Bo od tygodnia babcia zastępuje wnukowi rodziców, którzy są w Chinach. I już nie może z tym Tytusem wytrzymać. – Co za licho w niego wstępuje? – pyta samą siebie, ale i księdza Jana. – Nawet jednej chwili on nie usiedzi spokojnie, bo albo skacze, huśta się, robi fikołki, albo rechocze, przedrzeźnia, robi okropne miny. Budzi się w nocy, łazi jak jakaś zmora. Chciałam go wziąć do kościoła, pomodlić się z nim – a on nawet słuchać o tym nie chce. Kiedy powiedziałam głośno: „Co za licho cię kusi i tobą kręci”, to mu się nawet to spodobało i jest jeszcze gorszy.  
Ksiądz Jan też westchnął, bo już widział szaleństwa Tytusa na szkolnej przerwie, ale i uczył religii klasę Tytusa. Teraz właśnie miał mieć z nimi lekcję. Kiedy oboje z babcią weszli do sali, Tytus kręcił się jak szalony na stole i wykrzykiwał:
„Wlazło w ucho jakieś Licho!
Licho nie śpi – gada cicho.
Gada bzdury, lecz ja słucham…
Czy się pozbyć Licha z ucha?
Walnąłbym tak w łeb to Licho,
gdyby miało łeb – u licha…
Bo gdy słyszę Licha chichot,
to mi dusza złością kicha!”.

Cała sprawa mogła się skończyć źle. Ale tak się nie stało. Sprawdźcie sami jak historia potoczyła się dalej.