– Na wakacje w tym roku pojedziemy do mojej kuzynki Marty na wieś – poinformowała Lamelia.
– Co?! – zawołały chórem dzieciaki. – Ale my myśleliśmy, że pojedziemy tam, gdzie żyją tygrysy – powiedział chłopiec. – Albo tam, gdzie latają białe ptaki – uzupełniała dziewczynka.
– Nie martwcie się – uspokoiła ich Lamelia. – U Marty na wsi naprawdę jest ciekawie. Można spotkać prążkowane zwierzaki i białe latające stworzonka.
A potem zaczęła wymieniać:
– O poranku będziemy zrywać lawendę, pleść lawendowe wianki, robić kremy i szyć zapachowe poduszeczki, których nie lubią mole. Po południu będziemy piec ciasteczka ze śliwkami, a wieczorami leżeć w hamaku, pływać w zapachu lawendy i patrzeć na gwiazdy.
– Nie będziemy! – chórem odpowiedziały dzieciaki.
– Nie będę robiła żadnych wianków, kremów i zapachowych poduszeczek – zaprotestowała Gabi.
– A ja nie mam ochoty na śliwki! – zawołał Kajtek. – I gapienie się na gwiazdki – dodał złośliwie.
I zaczęli marudzić. Marudzili, pakując walizki. Marudzili, wsiadając do samochodu, jadąc nim i wysiadając z niego. Raz tylko udało się wcisnąć Lamelii zdanie, że po powrocie z wakacji u Marty mogą pojechać tam, gdzie są lwy, i tam gdzie są białe ptaki.
– Jejku! – zawołała Gabrysia, kiedy dojechali na miejsce i natychmiast z Kajtkiem pognali do lawendowych krzewinek.
– Lawendowy berek jest najfajniejszy na świecie – powiedział Kajtek, kiedy zmęczony jak mops, usiadł przy misce pełnej pierogów ze śliwkami.
– Wołałam was siedem razy – powiedziała z wyrzutem Lamelia....
i... co wydarzyło się dalej? Kto wie?
W razie czego podpowiadam, że na stronach 38-39 wakacyjnego numeru "Małego Przewodnika" jest cała opowieść. Przecdzytajcie koniecznie!