Bóbr Tymoteusz był bardzo lubiany w okolicy. Świetnie dogadywał się ze zwierzętami leśnymi oraz z mieszkańcami jeziora. Codziennie przychodzili po niego koledzy, by zaprosić go na mecz piłki nożnej, zawody w bieganiu lub zwykłe zabawy. Oczywiście mama pozwalała mu na zabawę, pod warunkiem, że zjadł obiad i odrobił wszystkie lekcje. Tymoteusz był więc pilnym uczniem i najlepiej odżywionym ssakiem w okolicy, wszystko po to, by móc pohasać z innymi dziećmi na podwórku. Pewnego dnia to się jednak zmieniło. Mały bóbr otrzymał w prezencie Skrzatowego Oglądaczka.
– Popatrz tutaj na ten guziczek – mówiła jego ciocia, która przyniosła na imprezę urodzinową czarne pudełko. – Kiedy na nie naciśniesz, z pudełka wyjdzie Skrzat i zapyta cię, jaką bajkę chciałbyś obejrzeć. Potem wróci do środka, porozmawia z innymi Oglądaczkowymi Skrzatami i szybko uszykują dla ciebie zamówione przedstawienie. Uporają się z tym w ciągu kilku minut, jeśli bajka jest na liście tych przygotowanych wcześniej. Jeśli wymyślisz historię spoza listy, poczekasz godzinę albo dwie – skrzaty będą musiały uszyć kostiumy i zrobić próbę generalną.
Tymoteusz na początku nie był zbyt zachwycony – co może być ciekawego we wpatrywaniu się w pudełko. Bardzo szybko zmienił jednak zdanie.
– To rewelacyjne! Skrzat przebrany za rycerza miał prawdziwą kolczugę, a smok faktycznie latał, tylko że na sznurku! Biegnę zobaczyć, jak zrobili dinozaury!
Ciocia i rodzice Tymka byli bardzo zadowoleni. Udało się im znaleźć fascynującą zabawkę. Niestety, szybko okazało się, że prezent jest zbyt wciągający.
– Nie mogę iść dziś na turniej tenisa nenufarowego, bo mam przygotowaną bajkę o autochodach, a później o chłopcu majsterkowiczu, który nazywa się Fasolek-budowniczy – wyjaśnił żabom.
– Teraz nie dam rady wyjść na piknik, bo akurat leci „Romek i przyjaciele”. Może potem… – następnego dnia odpowiedział zającom.
– Niestety, Tymek nie chce dziś pojeździć na rolkach – zamówił aż pięć bajek i boi się nawet zejść na kolację, żeby czegoś nie stracić – tłumaczyła szpakom zmartwiona mama.
W końcu mały Bóbr nie chciał robić nic innego poza oglądaniem. Od niejedzenia schudł, zaczął też przynosić ze szkoły same jedynki. Nie miał przecież czasu, aby odrobić zadanie ani nauczyć się tabliczki mnożenia. Nie pomagały żadne prośby i tłumaczenia. W końcu stało się to, czego najbardziej obawiali się rodzice. Tymek zachorował. Strasznie bolała go głowa, plecy i oczy. Nie mógł nawet porządnie usiąść w łóżku. Pan doktor smutno pokiwał głową i powiedział:
– Jeśli chcesz wrócić do zdrowia, na jakiś czas musisz zupełnie zrezygnować ze Skrzatowego Oglądaczka. Kiedy objawy ustąpią, będziesz mógł z niego korzystać najwyżej godzinę dziennie. Resztę popołudnia spędzaj na zabawach z dziećmi, najlepiej na dworze.
Tymek był załamany. Jak żyć bez „Iniemasilnych”, bez „Kolibrów z Madagaskaru”, „Postrachów i spółki”?.
– A do tego nikt po mnie dzisiaj nawet nie przyszedł – marudził mamie. – W szkole słyszałem, że były urodziny u dżdżownicy Franka i nawet mnie nie zaprosili.
– Dzieci były tu codziennie, ale w końcu zrezygnowały, ponieważ stale im odmawiałeś. Może spróbuj po prostu wyjść i zobaczyć, w co się bawią?
Odpowiedź mamy za bardzo nie przekonała Tymka, ale nie miał większego wyboru.
– Wyjdę. Raz kozie śmierć. Najwyżej umrę z nudów tam, a nie tutaj – pomyślał i poszedł.
I wiecie, co się stało? Trafił prosto na rozgrywki piłkarskie o Puchar Zielonej Polany. Akurat koziołek Bartek skręcił sobie nogę i nie mógł dłużej stać na bramce, a w tym przecież Tymek był świetny. Dzięki dużemu, płaskiemu ogonowi nie przepuścił żadnego gola. Od razu został wciągnięty na boisko. Nikt nawet nie słuchał jego tłumaczeń. Zresztą bóbr szybko dał się przekonać i ochoczo ruszył do walki. Po miażdżącej wygranej jego drużyny umówił się z chłopakami na następny dzień. I jeszcze na następny, tyle że na rajd rowerowy. A co ze Skrzatowym Oglądaczkiem? Oczywiście zagląda do niego, choć raczej wtedy, gdy pada deszcz. No i gdy akurat nie ma zaproszenia na grę w karty, zabawy samochodzikami albo wspólne czytanie opowiadań o dzielnym detektywie. Szkoda wpatrywać się w pudełko, kiedy prawdziwy świat jest taki ciekawy.