Ogrodnicy sadzili nieznane dotąd odmiany róż. Na korytarzach i w salach rozłożono nowe dywany. W zamku zostało wyprane wszystko, co się dało wyprać, i wyszorowane wszystko, co tylko można było szorować. Mieszkańcy Bajkolandii bardzo przykładali się do pracy – otóż na urodziny zaproszono tysiąc gości ze stu państw. Podobno miała nawet przybyć Księżna Smutencja, która nigdy i nigdzie nie bywała ani nikogo u siebie nie przyjmowała. Król Pchełek osobiście pojechał zawieźć jej zaproszenie – w końcu była jego jedyną siostrą.
Tak naprawdę nikt nie wierzył w to, że Smutencja się pojawi. Jakże wielkie było więc zdziwienie dworzan, kiedy na zamkowy dziedziniec wjechała jej szara karoca. Księżna wysiadła z wysoko uniesioną głową i zupełnie bez przywitania udała się na przygotowane dla niej honorowe miejsce. Wyglądała tak, jakby nie dostrzegała ukłonów służby i innych gości. Podczas uroczystości nie zmieniła też surowego wyrazu twarzy. Nie rozbawił jej Błazen Marchewka przedstawiający zupełnie nowe, sprowadzone z zagranicy żarty. Nie rozczulił chór myszek i borsuczątek, który wycisnął wiele łez wzruszenia u publiczności, zwłaszcza w rzędach zajętych przez rodzinę myszy i borsuków. Nie zainteresowała się nawet występami drużyny harcerskiej, która zaprezentowała historię krainy z budowaniem zamku włącznie (w tej karkołomnej roli pasikonik Wiesiek). Kiedy kurtyna została opuszczona, zamiast bić brawo, po prostu wyszła.
Co się dalej zdarzyło? Przeczytajcie na stonach
16-18 lutowego "Małego Przewodnika"