Był ostatni dzień wakacji. Beton na podwórku Lamelii Szczęśliwej był tak ciepły jak termofory Gabrysi i Kajtka, które mamy wsuwały im pod kołdry podczas zimy stulecia.
– To były moje najwspanialsze wakacje – westchnęła Gabrysia, siadając na ciepłym betonie.
– I najstraszniejsze – zaśmiał się Kajtek, rozciągając się obok przyjaciółki. – Pamiętasz, jak Lamelia wyszła z worka mąki i wyglądała jak duch – dodała dziewczynka i chciała jeszcze coś powiedzieć, ale nie zdążyła, bo właśnie przyszła Lamelia.
– Musimy rozwiązać zagadkę – zaczęła tajemniczo. – Dlaczego niektórzy mieszkańcy naszego miasteczka nie widzą zebry. Przecież jest większa od pchły. A może ta pasiasta spryciula sprytnie się przed nimi chowa, albo co gorsze, dzieciom i dorosłym natychmiast potrzebne są okulary.
– To w naszym miasteczku jest zebra?! – zdziwiła się dziewczynka.
– I to niejedna – powiedziała Lamelia i poprosiła dzieci, by poszły za nią.
– Oto ona – wskazała, kiedy stanęli na chodniku, przy ulicy Krzywej
...
i co było dalej?
Przeczytajcie w wrześniownym numerze "Małego Przewodnika" na stronach 24-25!
WARTO!