Pod schodami
Wakacje zdaniem kota Benka mogłyby być całkiem przyjemne, gdyby tylko nie trzeba było nigdzie wyjeżdżać. Co za pomysł, żeby opuszczać wygodną poduszkę, miseczkę z jedzeniem, sztuczną mysz, parapet, kuwetę, a potem jechać wiele kilometrów w zupełnie obce miejsce? Tylko ludzie mogli wymyślić podobną niedorzeczność! Dlatego gdy Benek zobaczył, że pani Natalia robi kanapki na drogę, a pan Robert wyciąga walizkę, natychmiast czmychnął do ogrodu.
- Psyyt... - usłyszał spod schodów na werandę. - Tutaj...
Dziewięcioletni Kostek, syn pani Natalii i pana Roberta, najwyraźniej także nie zamierzał nigdzie wyjeżdżać. Przytulił się do kamienicznego muru i zrobił Kostkowi miejsce. Pachniało tu ziemią i wilgocią. Przez szpary w drewnianych stopniach wpadały promienie słońce; drobinki kurzu wirowały w powietrzu - mur kamienicy był przyjemnie chłodny. Benek popatrzył pytająco na chłopca.
- Fortepian - burknął Kostek. - Mama wymyśliła, że pojadę na obóz pianistyczny.
Benek chciał miauknąć coś pocieszającego, ale nagle deski nad ich głowami zadudniły. Ktoś chodził po werandzie. Pan Robert.
- Kostek! - zawołał.
Kostek przyłożył palec do ust. Benek zmrużył oczy na znak, że rozumie.
- Kostek? - Pan Robert przystanął tuż nad ich głowami.
Zastygli.
- Jest? - Tym razem kroki były lżejsze, a głos należał do pani Natalii. Usłyszeli, że zatrzymuje się na krawędzi schodów.
- Może poszedł do jordanka? - powiedział bez wiary w głosie pan Robert.
- Bez pytania?!
- Był rozżalony, wiesz jak jest... - Pan Robert westchnął i ruszył w stronę drzwi balkonowych. - Pójdę sprawdzić.
Po godzinie nikomu nie było już do śmiechu. Ani coraz bardziej zaniepokojonej pani Natalii, ani panu Robertowi, który obszedł chyba wszystkie zakątki warszawskiej Saskiej Kępy, ani też Kostkowi... - nie bardzo wiedział, jak honorowo wycofać się z pomysłu spędzenia wakacji pod schodami. Po pierwsze było tu niewygodnie, po drugie zaczął robić się głodny, a po trzecie Benek spał sobie w najlepsze, zamiast odganiać od Kostka pająki. Dlaczego dorosłym nie przychodzą do głowy takie oczywistości jak zajrzenie pod drewniane schody?! - A może po prostu wyjść?... - szepnął Kostek, próbując wyprostować zdrętwiałą nogę. - Powiem, że dopadła mnie drzemka.
- Nie uwierzą - ziewnął zaspany Benek.
- No co, może zmęczyło mnie słońce?! - zasapał Kostek. - Schowałem się w cień i... i zasnąłem, nic wielkiego.
- Eee, naciągane... - Benek przeciągnął się, a potem znowu zamknął oczy. - Ja bym stąd nie wychodził.
- Gadam z kotem... - uświadomił sobie nagle Kostek. - Na dodatek rozumiem go! - zawołał z przestrachem. I wtedy...
- Du ju spik, spajderlingła? - odezwał się pająk z walizką na kółkach.
- Ajm sory, onli kocisz... - stęknął Kostek. - Pan na wakacjach?...
- Pani, a nie pan! - wrzasnął pająk. - Kostek, co się z tobą dzieje?!
- Przepraszam, pomyliłem panią z pająkiem - wyznał Kostek, siadając do fortepianu. - Wyobraziłem sobie, że już są wakacje...
Klasa parsknęła śmiechem. Pani od muzyki pokręciła głową. A kilka ulic dalej kot Benek tłumaczył pająkowi, jak dojść na Starówkę.
Grzegorz Kasdepke