Mała: – Dobrze, że jesteś, mój Aniele. Mam komu zrzucić kamień z serca. Bo jak go tak dłużej tam ponoszę, to mi się serce w kamień zamieni.
Anioł Przewodnik: – I będzie mniej serc, a więcej kamieni. To mów o tym… może nie o kamieniu, ale o ciężarze. Słucham.
Mała: – Powiedz mi, ile powinno ważyć słowo „przepraszam”? – Kilogram? Pięć? Sto? A może tonę? Ale na jakiej wadze może być ono zważone?
Anioł Przewodnik: – Dziwne pytanie. To prawda, że słowa trzeba ważyć, ale czy jest taka waga, to nie wiem. To samo słówko może ważyć tyle, co piórko, ale i tyle, co skała. Dlaczego mnie o to pytasz?
Mała: – Ciężko mi bardzo na sercu, bo się na mnie Kajtek obraził. Wiesz, on jest taki jakiś „niedotykalski”, jak mówi moja babcia, nadwrażliwy jak księżniczka na ziarnku grochu. I takim ziarenkiem w niego rzuciłam.
Anioł Przewodnik: – A ile mogło ważyć to ziarenko, którym
Kajtek od ciebie oberwał? Może ono było jak dojrzały orzech kokosowy?
Mała: – Ojej, zaraz orzech i to kokosowy! Jaki orzech? To było zaledwie kilka słówek. Powiedziałam mu… Nie, wykrzyczałam, że on jest nikim. Że jest zwykłym zerem. Że się dla nikogo nic a nic nie liczy. No i że gdyby sobie znikł jak bańka mydlana, to nikt by nawet nie zauważył, nikt by w ogóle nie pamiętał jego imienia, nazwiska i twarzy. Tak sobie to powiedziałam, bo byłam od dawna na niego wściekła, że on mnie nie zauważa, że zadziera nosa. No i że udaje biednego i chorego, a wszyscy mu współczują. No i że prawie każdy go lubi bardziej niż mnie. No to mu za to chciałam przyłożyć paroma słówkami… zdaniami! Niech sobie poczuje, jak to boli.
Anioł Przewodnik: – No i…?
Mała: – Kajtek zrobił wielkie oczy i nagle zbladł jak kreda, chwycił się za serce, usiadł i ledwie mógł oddychać.
Anioł Przewodnik: – No, toś mu przyłożyła gorzej niż kamieniem.
Mała: – Bo wiesz… on ma wrodzoną wadę serca, czyli takie serce z przeceny, ze skazą, z defektem. Aż pani musiała wezwać pogotowie. Dziś Kajtek wrócił do szkoły. No to podeszłam do niego i mówię mu: „Przepraszam…” A on na to, że to słówko nic nie waży. A ile ma ważyć? Czy mam mu je napisać 150 razy?
Anioł Przewodnik: – A czy tobie było naprawdę przykro, że tak mu powiedziałaś? I że tak to uderzyło boleśnie w jego serce?
Mała: – Sama nie wiem. Trochę tak, trochę nie. Ale powiedz, jak mam go przepraszać? Na kolanach? Przez radio? Przez telewizję w audycji „Przebacz mi Kajtusiu”? Powtarzać mu to codziennie jak katarynka: przepraszam, przepraszam, przepraszam?
Anioł Przewodnik: – Przeprasza się nie tylko słowami. Bo jeśli one nic nie ważą to niewiele znaczą.
Mała: – Nie słowami? To jak albo czym? Czekoladkami? Mam ich trochę, nazbierałam, bo ostatnio ich jakoś nie lubię.
Anioł Przewodnik: – Oj nie! Bo te czekoladki też byłyby bardzo gorzkie, jeśli dla ciebie też nic nie znaczą i niewiele ważą.
Mała: – To ja już nie wiem! Ale głupio mi. Zależy mi na Kajtku. Nie chcę, by Kaśka mówiła: „Ty żmijo, o mało go nie zabiłaś tymi kilkoma jadowitymi słówkami”. A ja nie jestem jadowita! Zła też nie jestem! Ja chcę przeprosić, tylko nie wiem jak?
Anioł Przewodnik: – Znałem taką Magdę, co to bawiła się zapałkami i wywołała pożar, z którego wyniósł ją na rękach jej sąsiad. Bardzo wtedy poparzył. I kiedy Magda, której nic się nie stało, odwiedziła go w szpitalu i zobaczyła go całego w bandażach, to tylko twarz przytuliła do tych bandaży i płakała, płakała… nie mówiąc ani słowa. Ten pan wtedy uśmiechnął się i powiedział, że od tych łez to prędzej mu się zagoją poparzenia.
Mała: – Gdy to opowiadasz, to ja przypomniałam sobie, jak kiedyś Kajtek bronił mnie przed takim zażartym, wściekłym psem. On się bardzo boi psów. No i ze strachu serce mu mogło stanąć. Ale on wtedy o tym nie pomyślał, tylko o mnie się bał, sobą mnie zasłaniał. No i mnie uratował. A ja teraz mu tak przyłożyłam – właściwie za nic. Wstrętna jestem, nie? Jakby bez serca, prawda? Lub z kamieniem zamiast niego.
Anioł Przewodnik: – Tak źle z tobą nie jest, jeśli płaczesz bardziej nad kimś, a nie tylko nad sobą. To serce ci działa i – jak widzę i czuję – to te twoje łzy są całkiem prawdziwe. Idź z nimi do Kajtka – może ci uwierzy i przebaczy (czyli prze-stanie-baczyć na tamte twoje słowa).
Mała: – Ale co ja mu powiem? Jakimi słowami go przeproszę, jeśli moje „przepraszam” jest takie nieważkie?
Anioł Przewodnik: – Nic więc nie mów. Oczy i łzy powiedzą lepiej.
Mała: – Dobrze, idę. Chyba mi te łzy po drodze nie wyschną, ale mnie zwykle ich nie brak. Idę i ryczę. Ryczę i idę. Co mi tam!