Był trzeci tydzień grudnia. Tego roku zima obdarowała miasteczko wszystkim, co najlepsze: śniegiem, głębokimi zaspami, słońcem i mrozem, który nie pozwalał roztopić się bałwanom. W domu Lamelii Szczęśliwej pachniało pomarańczami i goździkami. Ustawione w przedpokoju pudła z bombkami i papierowymi łańcuchami nie mogły się doczekać, kiedy właścicielka domu wtaszczy do salonu olbrzymie świerkowe drzewo.
– Już za cztery dni przyjdzie Święty Mikołaj! – zawołał Kajtek, wbiegając do salonu Lamelii. – A to suszone jabłuszka od mojej mamy – dodał i położył na stole torebkę z suszonymi owocami, które wkrótce miały zanurkować w świątecznym kompocie.
– Ciekawe, czy w tym roku znajdę pod choinką książkę o zielonym króliku i pomarańczową uszankę – westchnęła Gabrysia i strzepnęła z płaszczyka śniegowe płatki. Potem usiadła przy stole i powiedziała, że Święty Mikołaj to ma fajnie – może rozdawać prezenty i patrzeć z ukrycia, jak obdarowani podskakują z radości albo ocierają łzy wzruszenia...
Koniecznie przeczytajcie dalszą część tego opowiadania.
Czeka na was na stronach 24-25 grudniowego "Małego Przewodnika".