Mała: – Wiesz co, Aniele… Żeby ciebie usłyszeć, muszę zaprosić tutaj Panią Ciszę. I przy tej Pani Ciszy zapytam cię: Jak ty Pana Boga słyszysz?
Anioł: – Słyszę Boga myślą, sercem i duszą. Nie potrzeba mi do tego uszu.
Zresztą, Pan Bóg nie woła, nie krzyczy jak babcia, której wnuczek uciekł, schował się i zatkał uszy. Słowa Pana Boga nie brzęczą jak radio czy inny samograj i nie są natrętne jak reklama, co nawet siebie okłamuje sama.
Mała: – Wiem. Na pewno są to słowa kochające jak… walentynki, które lubię!
Anioł: – Oj, walentynkowe wyznania nawet jednego dnia przeżyć nie mogą, bo ktoś tam kocha nie wiadomo jak, kiedy i kogo.
Mała: – To jakie te Boże słowa w końcu są?
Anioł: – Takie NAPRAWDĘ I NA ZAWSZE.
Mała: – To brzmi zbyt zagadkowo.
Anioł: – Czyli to, co pomyślą – powiedzą, a co obiecały – spełnią. Czyli SŁOWO CIAŁEM SIĘ STAŁO – znaczy OBIETNICY DOTRZYMAŁO.
Mała: – Jak to „ciałem – Słowo”? Znów mi to brzmi zagadkowo.
Anioł: – Pomyśl Mała, Pan Bóg wymyślił kosmos, gwiazdy, ziemię i każde na niej najmniejsze nawet stworzenie. I powiedział: Niech się to stanie. I zaczęło się to wszystko stawać: z gwiazdami i planetami, z oceanami i wyspami, ze słoniem i najmniejszą mrówką, z ukrytym w igloo Eskimosem i z tobą, i z twoim zmarzniętym dziś nosem. Wszystko się staje, stanie się lub już się stało – bo słowo Boga niczego darmo nie obiecywało. To tylko ludzie wymyślili przysłowia: „Obiecanki cacanki, a głupiemu radość” oraz: „Słowa, które nie stały się tym, co obiecały, są jak śmiecie – wiatr ich nawet nie zamiecie”...
Jak zakończyła się ta rozmowa? Przeczytajcie na stronach 4-7 grudniowego numeru "Małego Przewodnika".