Człowiek pogodny jest jak magnes.
Każdy woli przebywać z osobą, która się uśmiecha, ma dla innych dobre słowo i cierpliwość. Natomiast unika się tych, którzy obrażają się o byle co i ciągle są nachmurzeni na wszystko, jakby widzieli świat w krzywym zwierciadle. A może oni mają w oku kawałek rozbitego lustra z baśni o Królowej Śniegu? Któż to wie?
My jednak bądźmy osobami pogodnymi. Lepiej jest być dla innych słońcem niż gradową chmurą.
Czy wiecie, że:
* Pogoda ducha przychodzi wtedy, kiedy przepędza się smutki na cztery wiatry.
* Smutek boi się UŚMIECHU – szczególnie tego serdecznego od ucha do ucha.
* Warto każdej sytuacji znaleźć coś, co może stać się powodem radości.
A na ucho wam powiem, że „jeśli ktoś szuka, to znajdzie!”.
Pogody ducha uczą nas aniołowie i święci. Bo czy ktoś kiedyś widział smutnego anioła lub świętego?
Coś takiego chyba się nie zdarza.
Wiemy, że aniołowie i święci bywają wśród nas.
Rozmawiają z nami, śmieją się, pomagają i opowiadają o pozornie zwykłych zdarzeniach,
które w rzeczywistości okazują się bardzo niezwykłe.
Znam kogoś, kto rozpoznał takiego anioła. Widział go na własne oczy, znał po imieniu i chce wam o nim opowiedzieć.
Ks. prałat Ireneusz Szwarc, proboszcz katedry w Poznaniu, tak wspomina swoje spotkania z aniołem:
„Ten anioł miał na imię Zuzia. Dziewczynkę spotykałem każdej niedzieli na Mszy św. w kościele pw. św. Małgorzaty na Śródce w Poznaniu. Pochodziła z wielodzietnej rodziny. Była skromna, wrażliwa i pragnęła wszystkich kochać i czynić im radosne niespodzianki. Przygotowywałem Zuzię do Pierwszej Komunii Świętej, a później regularnie ją spowiadałem, dlatego mogę zaświadczyć, że jej dusza była piękna i wypełniona światłem łaski uświęcającej.
**************************************
Zuzia urodziła się z wieloma poważnymi chorobami. Mimo iż miała bardzo poważną wadę serca,

to jednak serce to miało wyjątkową siłę, by kochać wszystkich naokoło.
Miała też niespotykaną pogodę ducha. Nigdy się nie skarżyła na swoje choroby. Była uzdolniona plastycznie i wykonywała własnoręcznie kartki, które później wysyłała z życzeniami do krewnych i znajomych. Nigdy też nie rozstawała się z medalikiem z wizerunkiem Matki Bożej. Gdy szła w niedzielę na Mszę Świętą, nie brała od rodziców pieniędzy na ofiarę. Powtarzała: „To musi być moja ofiara”, dlatego wyjmowała pieniądze ze swojej skarbonki i wrzucała je na tacę. Zuzia uwielbiała uszczęśliwiać innych. Uczniom ze swoje szkoły czasami wysyłała pocztą czekoladę, dzieciom z klasy kupowała słodkie smakołyki. Oczywiście za wszystko płaciła ze swoich drobnych oszczędności. Jej wielkim marzeniem było przynosić innym radość. I wierzcie mi, robiła to przez całe swoje krótkie życie.
W przeddzień zakończenia roku szkolnego Zuzia poszła do nieba.
Jej rodzice są przekonani, że Zuzia jest ANIOŁEM i czuwa nad nimi”.
Foto anioł: Fotomay_fotolia