Hop! Do bajki skok!

Zmiany

Grzegorz Kasdepke

Zmiany

Nikt w kamienicy przy ulicy Walecznych nie zauważył, że dzieje się coś zdumiewającego - nikt z dorosłych. Nawet dziewięcioletni Kostek z parteru był już chyba za duży, żeby dostrzegać tajemnice.

 Widzieli je tylko dwuletni Julek i czteroletni Tomek z pierwszego piętra. I, rzecz jasna, kot Benek z parteru; całymi dniami siedział na parapecie, próbując wypatrzyć sprawcę zmian - ale ten okazał się zbyt sprytny. Zostawiał po sobie jedynie ślady: przywiędłe rośliny, zamarzniętą ziemię i poranny szron. Czasami bezczelnie zrzucał z drzew owoce, kiedy indziej wlewał deszczówkę do wystawionych na zewnątrz miseczek Benka - wyraźnie drażnił się z biednym kotem.
     - Wyjdziesz pobiegać? - spytała pani Natalia, otwierając drzwi od werandy. - Taka ładna pogoda…
     Benek wyszedł niechętnie. Rozglądał się czujnie po ogrodzie, który jeszcze niedawno, kilka tygodni temu, był tak miły - teraz za każdym krzewem mógł czaić się tajemniczy dowcipniś. Na balkonie pierwszego piętra stali chłopcy; Julek chciał coś powiedzieć, ale Tomek przycisnął palec do ust - potem zerknął porozumiewawczo na kota i wskazał gruszę. Benek odwrócił czujnie głowę.
     - Na górze - szepnął Tomek. - Jest na górze.
     Benek przyczaił się - i nagle dwoma susami dopadł pnia! Chłopcy zamarli. Pień był wilgotny, omszały, kora pobrużdżona. Wspinał się po niej jak po drabinie - czasami nieruchomiał, żeby nie spłoszyć intruza. Tomek zagryzł wargi. Julek zasłonił buzię.
     - Widzę cię! - zaskrzeczał naraz czyjś głos.
     Benek skoczył raptownie na jeden konar, potem drugi... - ale było już za późno.
     - Widzę cię - zaskrzeczał rozbawiony głos. - A ty mnie nie!
     Rozległ się furkot i jakiś kolorowy kształt przeskoczył z gałązki na gałązkę. Benek wytrzeszczył oczy.
     - Widzę cię - powtórzył kolorowy jegomość. - A ty mnie nie!
     - Ale my cię widzimy! - krzyknął stojący na balkonie Tomek.
     - Taa! - potwierdził Julek.
     - To jak wyglądam?
     - Jak papuga!
     Dopiero teraz Benek ją dostrzegł. Rzeczywiście, kolorowa papuga.
     - Widzę cię! - zaskrzeczała papuga, patrząc na Tomka. - Widzę cię! - dodała, zerkając na Julka. Potem przeleciała na wyższą gałązkę. - Jesień!
     Na werandę wyszła pani Natalia.
     - Beniu, gdzieś ty wlazł? - zapytała.
     - On chce złapać Jesień! - zawołał z góry Tomek.
     - Widzę cię! - zaskrzeczała papuga, zrywając się do lotu. Spod jej skrzydeł wyrwał się wiatr. Liście zawirowały i wkrótce na łysych gałązkach gruszy wisiał wyłącznie Benek - lecz i on w końcu spadł, jak przejrzały owoc.
     Na podwórku zrobiło się smutno.
     - Tak wygląda Jesień - powiedział Tomek do Julka.
     - Brzydko - odburknął Julek, patrząc na łyse gałązki.
     Nagle obsiadło je stado sikorek.
     - Ładnie - zdziwił się Julek.
     - Prezent - zaskrzeczała papuga tuż nad ich głowami.
     - Oho, znowu uciekła naszemu sąsiadowi - westchnęła pani Natalia. - Zadzwonię do niego.
     - Naszemu sąsiadowi? - zdziwił się Tomek. – Nie wiedziałem, że naszym sąsiadem jest Pan Bóg.
     Nikt nie wiedział.
                                 Grzegorz Kasdepke